Środowe popołudnie miało być początkiem wolnego. Planowałam je choć do końca tygodnia. Wczoraj byłam przez chwilę na wsi, ale zostałam odwołana po południu licznymi telefonami. Dzisiaj, zamiast grzać się w cieniu nowego parasola, który wczoraj zamocowaliśmy na tarasie, składałam pisma procesowe, a następnie jechałam bez zwłoki do aresztu w Wejherowie, bo po 12 jest obiad i miałabym kłopot z kontaktem z moim klientem.
Kiedy wracałam z Wejherowa, termometr pokazywał temperaturę zewnętrzną na poziomie 36 stopni (w słońcu). Postój w korku, w tej temperaturze tak mnie wykończył, że nie wróciłam na wieś, a pozostałam w domu.
Takie jest życie prywatnego przedsiębiorcy, a więc i adwokata.